Nie wszystko, co się świeci, jest złotem – to kolejny sugestywny tytuł dla tej czarującej książki Alistaira Macleana. Maclean zabiera nas na ulice Amsterdamu, gdzie pozory mylą i ukrywają tyle, co odsłaniają nikczemną rzeczywistość, w której panuje przemoc i narkomania, a pozornie szanowane postaci nie są idealne.
Choć spojrzenie na Amsterdam może być nieco przestarzałe, gdyż książka została opublikowana już w 1969 roku, to jednak przestępczość i narkomania pozostają palącymi problemami nawet z dzisiejszej perspektywy.
Fabuła jest dość bezpośrednia i koncentruje się na specjaliście Interpolu ds. narkotyków, Paulu Shermanie, który przybywa do Amsterdamu z pewnego rodzaju misją. Co to za misja, nigdy nie staje się całkiem jasne, choć kilka pełnych akcji sekwencji później udaje mu się zdemaskować kilku przestępców zaangażowanych w handel narkotykami. Podejrzewamy, że jego przyjaciel James Duclos, który zostaje niewygodnie zabity na samym początku, jest w jakiś sposób integralną częścią tej misji, ponieważ miał informacje do ujawnienia Shermanowi, które znowu niewygodnie nie mógł, ponieważ został zabity, zanim był w stanie to zrobić.
Zyskujemy jednak perspektywę na niektóre postacie, takie jak wielebny Goodbody czy policjant Van Gelder, którzy choć wydają się godni szacunku, w rzeczywistości są przestępcami. Bohater” Sherman, jeśli możemy go tak nazwać, jest dość zmęczonym charakterem i równie nieporadnym jak czołg z czasów II wojny światowej, którego imię nosi. Ma on jednak tę zaletę, że potrafi raz po raz oszukiwać śmierć. Jego wspólnicy, tacy jak Maggie, która jest wbita na widelec, nie mają jednak tyle szczęścia. Nie widzę sensu w tym, by dwie kobiety towarzyszyły Shermanowi w niebezpiecznej misji, nawet jeśli nie zawsze jest jasne, na czym ta misja ma polegać. Istnieją również pozornie bezsensowne śmierci po drodze oprócz Maggie i nie mogłem zrozumieć, co dokładnie było punktem w tak wielu ludzi wygasa choć jeden jest powiedział dość wygodnie na drodze, że to z powodu Sherman „nieskuteczności”.
Nie jest też jasne, jakie dokładnie są relacje Shermana z jego dwiema wspólniczkami, również oczywiście pracownicami Interpolu, ponieważ nie jest to oczywiście relacja równych sobie, ani nawet „pierwszych wśród równych”. Jest tu nutka romantyzmu, która źle pasuje do rozwijającego się dość złowieszczego łańcucha wydarzeń, choć może nie jest to niespodziewane, biorąc pod uwagę, że chodzi tu oczywiście o narkotyki i przestępczość w pozornie nowoczesnym zachodnim mieście. W rzeczy samej, to co jest godne uwagi w „Puppet on a Chain” to fakt, że nie jest to utwór specyficzny dla danego regionu i równie dobrze mógłby zostać przepisany do każdego innego nowoczesnego, kosmopolitycznego miejsca, gdzie w grę wchodzą narkotyki i przestępczość.